- Ale to nie przyniosło odpowiedzi - zaśmiała się - po tygodniu powiedziałam grupie, że rezygnuję.
Buddyzm tybetański, a wreszcie ostateczne odnalezienie celu w koreańskim aśramie. Opowieść o tym, że nie ma sensu poddawać się, bo na końcu każdej ścieżki, nawet najbardziej dziwacznej i krętej zawsze czeka to, czego szukamy. Byka trzeba złapać za rogi, pociągnąć, a potem lina luzuje się. I od nowa ale już z innego poziomu.
Długa droga europejskiej dziewczyny do
wielogodzinnych medytacji.
- Uciekałam z sali po godzinie, kiedy inni zostawali tam na kolejne
dziewięć. Pomagałam w kuchni, uczyłam się koreańskiego, bo wydawało mi się to
bardziej pożyteczne.
I słowa mistrza, które wszystko zmieniły.
- Wyjdź poza siebie. Przekrocz.
I przekroczyła.
I przekroczyła.
Po powrocie z aśramu pani Bachelor zamieszkała w rodzinnym domu.
- Każdego wieczoru grałam z moją babcią w warcaby. Była jesień. Co chwilę wybiegałam na dwór
aby zamieść kilka spadających liści, które przerażały babcię. I zastanawiałam
się – czy jest to wystarczająco heroiczne? Heroizm codzienności, zwyczajnych
chwil, miłość do życia i każdej czynności. I poczułam tę miłość. Do wieczornych krzyków sąsiadki kiedy nawołuje kocicę – łajzę – „Fiona, Fiona, Fioooona, gdzie
ty jesteś?”, do piania koguta nad ranem, do każdej minuty, kiedy mogę w
ogrodzie wystawić twarz do słońca, do psa rozwalającego się w moim łóżku, do
pani ze sklepu, która zatrzymuje mnie przydługimi opowieściami o
serialach. Takie proste zadowolenie z
tego co jest. Nie żadna tam patetyczna wdzięczność, z którą jakoś nie umiałam sobie nigdy poradzić. Żadne tam modne na FB wypisywanie za co i dlaczego. Zwyczajnie tak
- lubię być.
O dziesięciu bykach zen:
żródło: https://magivanga.wordpress.com/2013/01/25/10-bykow-zen/ |
A o takim zwykłym zadowoleniu ładnie mówi Ajahn Brahm. Słucham sobie i się uczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz