środa, 15 lipca 2015

Medytacja żaby

Żaba siedziała na werandowych schodkach. Płowobrązowa, nieduża, o głowie jak malutki, kanciasty kamyczek ociosany przez niewprawnego rzeźbiarza. Siedziała tak już od godziny, zatopiona w całkowitym bezruchu. - Kontempluje - zakomunikowała moja mama. Omijając żabę szerokim łukiem próbowała ześlizgnąć się niepostrzeżenie ze schodków przyklejona brzuchem do murku werandy. Jedną ręką trzymała koszyk z chlebem dla ptaków, w drugiej ściskała czajnik z wodą do podlania pelargonii. Po chwili wróciła tą samą drogą wyginając się wdzięcznie przy ścianie.
- Wciąż kontempluje - oznajmiła wciągając do pokoju psa, który całą swoją osobą wielkości roweru zaczął wykazywać niepohamowane zainteresowanie żabią medytacją.                                              
- Mhmmmm... - odparłam rezolutnie, bo marzyłam tylko o tym, żeby wreszcie budyniowate szarożółte chmury odsłoniły słońce i wtedy weranda z leżakiem wreszcie będzie tym cudem na który czekałam po kilku dniach okropnej, lepkiej wilgoci. Jestem napędzana słońcem. Potrzebuję go żeby normalnie żyć, w szarości popadam w marazm i apatię. Nie mówiąc już o wilgoci od której zamieniam się intelektualnie w mech. 
-  Przecież tak nie da się żyć. To jak on ma sikać, żeby nie nadepnąć na żabę... - zadumała się wyglądając na żabę przez okno. - No nic - dodała i poszła do kuchni. Żaba patrzyła w dal. Pies wył pod drzwiami.
Chmury na niebie drgnęły. Bardzo niemrawo zaczęło przebłyskiwać słońce.
- Idę się opalać na werandę. gdzie mój ręcznik?! - rzuciłam się w stronę drzwi. Nigdy nie wiadomo ile ten  słoneczny raj potrwa.
- Oj, wiesz kochane, może lepiej nie. Musimy poczekać żeby nie przestraszyć żaby. Wiesz... ona na pewno wszystko sobie przemyśli i pójdzie.
- Dlaczego w tym domu dzieci były zawsze gorzej traktowane niż zwierzęta?! - zdenerwowałam się.
- Kochanie, bo ty i twoja siostra czasem rozumiecie co do was mówię. Żaba pewnie trochę mniej. I będzie jej przykro.
Zrezygnowana rzuciłam ręcznik na kanapę i pogrążyłam się w ponurych rozmyślaniach na temat mojej rodziny.
Po dwóch godzinach żaba weszła pod schodki. Pies wyszedł sikać, mama usiadła z książką na werandzie, słońce zaszło. Właśnie kończyłam obgryzać ostatni paznokieć.
"Trzeba mieć dużo cierpliwości, by się jej nauczyć". (Stanisław Jerzy Lec, Myśli nieuczesane)


fot. Kinga Kłosińska