Kiedy pisałam, zadzwonił telefon. Przyjaciółka, bliska
sercu. Kłopoty z mężem, kłopoty w pracy, polityka, świat. Słuchałam, słuchałam…
potem coraz mniej uważnie, spoglądałam w ekran komputera, zagapiłam się na
obrazek z księżycem. Powoli odpływałam. I poczułam, że jeśli przejdziesz, przepłyniesz cały ten syf tak mocno, głęboko, patrząc uważnie i
wyjdziesz potem, to czujesz, jakbyś właśnie przepłynął ocean. Jesteś czysty i
błyszczący. Co prawda z majtek ciągną się jeszcze wodorosty i cały jesteś w
soli ale wiesz, że to wyschnie. A na starą plażę nie ma powrotu. No chyba, że
uprzesz się i jeszcze rozdepczesz po drodze kilku Aniołów. Jesteś tam obcy.
To wiesz tylko ty ale z czasem niektórzy ludzie, ci których dobrze znasz, odsuną się od ciebie. Może
wrócą znowu, może nie. Jak do kogoś zupełnie nowego.
Nie będzie więcej o depresjach i załamaniach na blogu. Ale blog będzie. Nie robiłam dotąd mnóstwa
rzeczy, bo nie wierzyłam, że to może komuś się spodobać. A może nie robiłam zbyt wiele, bo wygodniej być fałszywie
skromnym i leniwym. Ach… i być ofiarą złego losu. Aż zaczęło robić się samo. I
się robi. Powoli, bo dopiero uczy się siebie i swoich talentów. Powoli, bo lęki
wciąż łapią za sweter, a wodorosty ciągną się jeszcze trochę po piasku. środa, 25 lutego 2015
Obcy na plaży
Z natury jestem szczera i dobrze mi z tym. Więc będzie bardzo
szczerze. Jestem, ha – byłam, tym rabinem co to losu nie wykupił na loterii i
użala się nad sobą. Użala - mało powiedziane. Szarpie szaty, nie sypia po nocach, łka w psa
i tonie w beznadziei. Tak było. Strach przed porażką paraliżuje. Wieczne
poczucie niespełniania oczekiwań podgryza skrzydła. Wiszą teraz na jednym
piórze ale wciąż są. Nawet nie wiem czyje to oczekiwania, cudze czy moje.
Siedziałam tak z tym przez ostatnie pięć lat i przegryzałam się przez beton.
Prawda jest fajna ale boli. Mnie bolała jak diabli. Rozpoznanie własnych
szaleństw, dotarcie do duszy, dekonstrukcja czy jak to inaczej nazwać dało mi
popalić. Ale za to jestem teraz szczupła. No dobra – wychudzona i z
podkrążonymi oczami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowodzenia, Ruda :) Ty tak ładnie piszesz, że ono – powodzenie – na pewno przyjdzie, i to niedługo. A ja z przyjemnością będę Cię tutaj czytać! Pozdrawiam, Aldona
OdpowiedzUsuńP.S. Poprzednia wersja była z błędem, więc ją usunęłam. Treść ta sama. Uściski.
Cha cha cha.... dziękuję Aldona. Niech przychodzi. Ściskam ciepło.
OdpowiedzUsuń