piątek, 20 lutego 2015

Alien w mieście

Dwa dni w Warszawie. Moje ego wyje i postękuje. „Taaa… zobacz masz smugę na twarzy. Nie, nie moja kochana, to nie tusz to sadza”. Nerwowo ścieram rękawiczką czarna kreskę. Biznesy, butiki, zapach dymu, naszyjniki… w autobusie histerycznie wyskubuję źdźbła trawy ze swetra. Pachnie dymem… matko słodka, to ja pachnę.  Sephora,  Mugler, lustro jakieś - lepiej, gorzej chyba razem wszystko. Spotkanie, rozmowa, palce chowam pod serwetą. Czarny lakier do paznokci - ryczy ego - kup czarny lakier, nie będzie widać, że w kominku palisz kretynko. Rany boskie, co ja tu robię? „No i pięknie - gada w głowie – minął miesiąc a ty zamieniłaś się w wiejską babę. Chustka na głowie i ten kretyński zwyczaj wychodzenia przed dom w skarpetach. Jak siódme dziecko stróża”. Wracam wykończona. Pachnę Alienem jak perfumeria na tle zamglonego jeziora. Łotry biegną przez łąkę żeby się przytulić. Dom.


Józefów k. Otwocka, fot. Kinga Kłosińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz