czwartek, 2 kwietnia 2015

Człowiek w żółto-czarnej kurtce

Królową trzmieli coś wyrwało  z zimowego snu.  Właściwie nie było to nic konkretnego.  To coś, co ludzie nazywają instynktem. Coś, co działo się samo, ponad wszystkim i nie zważało zupełnie na  fakt, że strasznie jeszcze chciało jej się spać, a na zewnątrz daleko było do przyjemnych upałów. Po prostu nagle poczuła, że przyszedł czas.
Leniwie rozprostowała odnóża zdrętwiałe jeszcze od zimowego bezruchu i wyjrzała z przytulnej norki. Wiosenny wiatr połaskotał żółto-czarne pasy włosków na odwłoku. Słońce grzało pachnącą wilgocią ziemię.

Człowiek siedział w wygodnym fotelu i trochę się nudził. Telewizor, herbata, niby wszystko tak jak zwykle ale wiosenne słońce obudziło coś w środku człowieka. Ledwo zauważalny niepokój, jakąś smużkę zniecierpliwienia. Wstał leniwie się przeciągając, narzucił na ramiona żółto-czarną kurtkę i wyjrzał na słoneczną werandę.

Królowa trzmieli wiedziała, a właściwie to coś w niej wiedziało,  że czas znaleźć nowe mieszkanie, gdzie będzie mogła zbudować misterne plastry i złożyć w nich mnóstwo jajeczek. Po kilku dniach z plastra wydostaną się zastępy młodziutkich trzmieli -  jej nowa rodzina. Strząsnęła ze szklistych skrzydełek resztki snu i leniwie wzbiła się w powietrze. Poczuła głód.
Kilka godzin lotu. Słońce zniknęło za grubą warstwą deszczowych chmur, a ona coraz bardziej opadała z sił. Pełne nektaru kwiaty były wciąż jeszcze zamknięte w mięsistych pąkach. Wyczerpana opadła na zimny piasek. Poczuła koniec. Leżała bez ruchu, znużona i odrętwiała zmęczeniem. Wielkie krople wiosennego deszczu rozbijały się o ubrudzone piaskiem skrzydełka.

Pod zmęczone ciałko coś podsunęło suchy liść. Coś dużego, różowego i ruchliwego. Poczuła bijące ciepło. Nad królową pochylił się człowiek. Żółto-czarna kurtka ociekała wodą.
Zupełnie nie zauważyła kiedy znalazła się na ogrzanym kamyku. W zagłębienie człowiek wlał słodki, cukrowy syrop. Królowa piła i piła, coraz pełniejsza i syta. Ciepło bijące od ludzkiej dłoni dodawało sił.

Człowiek przygotował dla niej wygodne gniazdo w koszyku. Tak w każdym razie sądził. Była tam brązowa ziemia z doniczki, kilka uschniętych liści i pęczek świeżo wyrośniętej trawy. Królowa usiadła niezdecydowana na liściu. Miejsce wyglądało bezpiecznie.  Ale to nie było TO miejsce. Miejsce, w którym będzie mogła założyć nowe królestwo. Znowu odezwało się to coś, silniejsze niż wszystko inne. Leć, leć - wołało - Musisz być wolna, musisz znaleźć swój własny dom.
Królowa zebrała wszystkie siły i odleciała w chłodny zamglony wieczór.

Człowiek stał smutny i patrzył za znikającym żółto-czarnym punkcikiem.
- Miałaś tu ciepło i bezpiecznie - pomyślał - Mogłaś poczekać chociaż do rana.
Wszedł do swojego wygodnego domu, rozejrzał się po pokoju i zza tapczanu wyciągnął zakurzony plecak.

Księżyc, jak każdego wieczoru, rozpoczął swoją wędrówkę.

fot. Kinga Kłosińska

A przy okazji taki ważny link. Zróbmy pszczołom poidełka na lato. I tak mają ciężko i coraz ich mniej.

http://www.whydontyoutrythis.com/2014/06/make-bee-waterer-and-help-hydrate-our-pollinators.html


1 komentarz:

  1. ... ach ... takie to ... ciepłe ... i ... wzruszyło mnie ... tzn, wzruszyłam się i troszkę smuteczku tu ... ale i ciepła ... :-))))

    OdpowiedzUsuń