piątek, 13 lutego 2015

Parówki dla Barego

Kilka dni temu pan Jan, sąsiad o najłagodniejszym głosie na świecie, przedstawił mi się oficjalnie. "Tyle razy już się witaliśmy, a ja się jeszcze pani nie przedstawiłem. Jan. Niezwykle miło mi poznać panią". Przez trzy ostatnie tygodnie mijaliśmy się na polnej drodze - pan Jan, Bary i ja. Za każdym razem z całym szacunkiem drapałam Barego, wiekowego wilczura, za uszami. Tym razem uprzejmości wymieniliśmy pod moim płotem. Pan Jan rwał pęki koniczyny i krwawnika na zdrowotnościową nalewkę. Zioła, serce, straszne kleszcze w tym roku, Czajkowski, dziewiąta Symfonia, to be or not, Mickiewicz, krwawnik - tak rozmawialiśmy najprościej na świecie. "I wie pani, trzeba wybaczać. Wybaczać, bo to najlepsze lekarstwo, lepsze niż zioła nawet. I psy kochać trzeba, bo one to wszystko o Miłości wiedzą".
Pan Jan buduje dom. Sam buduje, bo jest sam, a poprzedni dom spłonął. Nocami betoniarka łomocze jak szamańskie bębny. Szybko, trzeba się spieszyć, żeby przed zimą zdążyć. A jak już dom będzie, pan Jan pojedzie do miasta i kupi kozę. "Tanie teraz można, wie pani, kupić, za 300 złotych. Ciężko będzie ale dam radę. A tu przecież taka piękna kraina. Taka piękna, że słów brakuje. Jak w niebie. Tak czytałem, że tam też pięknie, że nie da się słowami naszymi powiedzieć. Ale my tu na razie".
Dziękuję Panie Boże za Pana Jana. Baremu kupię jutro parówki.


Wisła w Józefowie k. Otwocka, fot. Marcin Kiełbiewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz