Czasem, sama nie wiem dlaczego robię to sobie, bywam na wystawach sztuki
współczesnej. W Zachęcie albo w Zamku Ujazdowskim. A potem mi przykro
albo szlag mnie trafia. Niedawno odwiedziłam Zachętę. Nadepnęłam na pendrive, który był częścią
instalacji. Myślałam, że ktoś zgubił. Obejrzałam film z panem, który
spał, a potem jadł zupę. I diabła z żelków-malinek. Był też granat
zlepiony z masy z proszków przeciwbólowych i żywicy. Na szczęście w zachętowej księgarni była też książka Iwony Taida Drózd "Aiszaz i wąż" z pięknymi ilustracjami Ufuk Kobas Smink. Wizyta udana. A potem taka myśl: sztuka, obiekt artystyczny - proszę. Prawdziwa. Wyobraźnia - działa. African toys, hande-made. http://slightlywarped.com/…/2012/june/african_childrens_toy…
Coś porusza się w człowieku. Może serce trochę bliżej głowy? Kontekst
społeczny - dość jasny jeśli komuś niezbędny. Marzę o takiej wystawie.
Resorowiec najlepszy na świecie fot. Kinga Kłosińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz